Pożegnanie z Czytelnikami – płonący rękopis
Tak jak uśmiercałam bohaterki powieści by wgrać je w nowe fazy osobowościowe, tak teraz i ja dochodzę do pewnego etapu, który się kończy…
Rozszerzająca się i niestała rzeczywistość nauczyła mnie jednak bym nie składała obietnic na „zawsze” i nigdy nie mówiła „nigdy”. Świat się zmienia i w kolejnych ramach odniesienia, nasze przyrzeczenia przestają mieć rację bytu stając się pozbawionymi logiki.
Nie chcę być postrzegana na równi z T. Lisem, który zarzekał się, że nigdy nie wróci do publicznej TV, czym dał kolejny powód do drwin, gdy złamał obietnicę. Dlatego nie stwierdzę, że nigdy więcej nie napiszę żadnej książki! To się okaże… Ale na chwilę obecną zrealizowałam to, co planowałam i nie widzę sensu dalszego pisania...
Symbolicznie spaliłam rękopis ostatniej powieści. Być może chęć przelewania myśli na papier okaże się silniejsza i po wakacjach wrócę z nowymi pomysłami, a może stanę się zupełnie inną wersją siebie samej i pisanie przestanie mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie?
By wrócić do początku, zresetować się i doznać tego, co przeoczyłam na drodze ku przemijaniu - żegnam się z Wami cytatem z ostatniej powieści :
„Choć ewidentnie zaczęłam tracić zmysły, w tej dziwnej narracji dostrzegałam prawdę wykraczającą poza ludzką świadomość. A może zwariowałam już dawno i dlatego musiałam się wyczyścić z nadmiaru informacji? Zapomnieć o przeszłości, która zataczała krąg wciąż łapiąc mnie w ramiona szaleństwa? Rzeczywistość nie była linearna. Nie była nawet kolista i cyklista jak twierdził Beckett porównując ją do koła na którym się kręcimy i gdzie zmieniają się obiekty. Miałam wrażenie poruszania się nawet nie po kręgu, lecz cholernej spirali oplatającej górę! Wchodząc na jej szczyt widziałam te same obiekty, które mijałam na dole, ale patrzyłam na nie pod innym kątem przez co stawały się zupełnie czymś innym niż były. Tak i ja w swej wędrówce pod górę oddalałam się od ludzkości stając obcą i niezrozumiałą dla postaci patrzących z dolnych kręgów. […] Ludzie wspinający się wokół mnie dawno byli już na szczycie, albo pospadali gdzieś w mrok i nie mogłam ich dojrzeć. […] Amnezja była wówczas ratunkiem na powrót. Lekarstwem na samotność i obsesję wdzierającą się w myśli! By znów kochać i poczuć teraźniejszość, musiałam cofnąć się do złudzenia.” – fragment powieści „Wyznania Agentki”, Paulina Matysiak
W tematyce przemijania i wchodzenia w nowe role polecam również poprzednie posty:
„Przebudzenie duszy i rzeczywistości – Getsemani i Identytaryzm”
„Borderline - Symboliczna śmierć i kolejne role w teatrze życia”