Poezja w Ministerstwie Sprawiedliwości - Monika Bieniek - Ciarcińska (SWP)
Monika pisze o Bogu, ludziach ulicy i nie boi się trudnych tematów. Na co dzień zajmuje się obrotem prawnym z zagranicą w Ministerstwie Sprawiedliwości i sprawia, że niemożliwe staje się faktem. W wolnych chwilach eksperymentuje kulinarnie, zbija pergole i maluje doniczki tworząc własny ogród wytchnienia.
Pasjonuje ją kryminalistyka i poezja. Od 10 lat dojeżdża do Radomia na warsztaty literackie, a wiersze poetki prezentowane były nawet za granicą. Mimo licznych sukcesów jest bardzo skromnym człowiekiem i nie ma dla niej zwykłych ludzi – „bo każdy z nas pełni istotną społecznie rolę – a to nie może być tak po prostu zwykłe”…
PM: O czym piszesz najchętniej i co Cię inspiruje?
MBC: Moje główne zainteresowania związane są ściśle ze studiami. Obecnie studiuję na Polskiej Akademii Nauk, już na studiach doktoranckich. Całe życie rozwijam się więc w kierunku kryminologii, kryminalistyki, prawa karnego. Odnajduję jednak pasję w tworzeniu poezji. Piszę o Bogu, o ludziach ulicy, bawię się słowem, żongluje nim. Inspiruje mnie samo życie, to co nas otacza, trudne tematy, których często inni nie chcą poruszać.
PM: Na kim się wzorujesz?
MBC: Kiedyś przeszło mi przez myśl, aby znaleźć ulubionego twórcę. Poetów jest i było tak wielu. Krzysztof Kamil Baczyński skradł me serce, także ze względu na harcerstwo, które jest mi bardzo bliskie. Jednak nie wzoruję się na nikim, chcę aby moja poezja pozostała darem od Boga, a nie kopią cudzych pomysłów. Rzadko czytam utwory innych autorów. To co tworzę pojawia się nagle, jako podsumowanie moich przeżyć, otaczającego mnie świata i ludzi, których mijam na ulicy, Boga, którego nie znamy do końca.
PM: Czym zajmujesz się na co dzień?
MBC: Pracuję w Ministerstwie Sprawiedliwości i zajmuję się obrotem prawnym z zagranicą w sprawach rodzinnych. Jestem żoną, córką, siostrą. Rozwijam się kulinarnie – czerpię inspirację z eksperymentów mojego taty. Chciałabym żeby otworzył w przyszłości małą restaurację. Moja mama zaś zaraziła mnie pasją do ogrodnictwa – więc kupuję deski, zbijam pergole, maluje doniczki i stworzyłam ogród moich marzeń. Miejsce prawdziwego wytchnienia.
PM: Praca w Ministerstwie Sprawiedliwości to etat czy pasja?
MBC: Praca w tym miejscu daje mi codziennie dużą dozę satysfakcji. I choć nie należy ona do najłatwiejszych to jednak czuję, że często przyczyniam się do pewnych ważnych zmian, szczególnie istotnych dla zwykłych ludzi, chociaż nie lubię określenia „zwykły”, bo wciąż uważam, że każdy w społeczeństwie pełni ważną, istotną społecznie rolę – a to nie może być tak po prostu „zwykłe”.
PM: Jak kolegom z Ministerstwa podobają się Twoje wiersze?
MBC: To bardzo trudne pytanie. Pewnie kiedyś wspominałam, że nie piszę do szuflady, jednak nigdy się tym nie chwaliłam i nie przynosiłam publikacji. Nie mam ich też na swoim biurku – mam tam za to kodeksy, komentarze do ustaw, podręczniki. Czasem ledwo mnie widać zza biurka, tak dużo mamy pracy. Jestem dosyć skromnym człowiekiem i w pracy jednak skupiam się na robieniu najlepiej jak potrafię tego co do mnie należy, a nie na sobie.
PM: Trudno znaleźć czas na poezje pomiędzy pracą, studiami, mężem i przyjaciółmi?
MBC: Zdecydowanie trudno pogodzić ze sobą wiele z tych rzeczy. Dorosłe życie nie należy do najłatwiejszych i tak jak każdy młody człowiek myślałam, że wszystko będzie troszkę łatwiejsze. Jednak poezja w moim życiu to coś czego nie jestem w stanie tak po prostu wytłumaczyć. Pojawiła się nagle. Nie jest z pewnością związana z siedzeniem przy biurku z kartką papieru, to nie mój przypadek. W każdym człowieku powstają pewne emocje, odczucia. Tylko we mnie jakby często było tego wszystkiego więcej, bardziej zintensyfikowane. Wracam do domu i nagle w mojej głowie pojawiają się pewne stwierdzenia, frazy, jakby odpowiedź na to co widziałam i przeżyłam. Zapisuje je czym prędzej. Tak powstają moje utwory.
PM: W jakich miastach jeszcze studiowałaś?
MBC: Na początku wybrałam Lublin i Katolicki Uniwersytet Lubelski JP II. Później studiowałam w Łodzi na Uniwersytecie Łódzkim. Jednocześnie podjęłam wyzwanie studiowania w 2 miastach w 2 różnych województwach. Ukończyłam również Uniwersytet Warszawski oraz Uniwersytet Jagielloński. Nie jestem w stanie już chyba policzyć ilości godzin spędzonych na dojazdach, kupionych biletów na pociąg. Ale pamiętam doskonale jak kończyłam zajęcia na jednej uczelni. Od razu szłam do biblioteki, wypożyczałam mnóstwo materiałów dydaktycznych, pakowałam walizkę, robiłam kanapki na drogę, 5 h snu, a czasem mniej, bo wypożyczone materiały trzeba było jednak przeczytać i opracować, a o 2 nad ranem czekałam już na nocny autobus w kierunku dworca. Często jednak chodziłam pieszo, bo komunikacji miejskiej zwyczajnie w świecie o tej porze już nie było. Taki nocny spacer trwał czasem nawet godzinę. Był to idealny czas na przemyślenia, które znalazły odzwierciedlenie w poezji.
PM: Od kiedy uczestniczysz w warsztatach literackich w Radomiu?
MBC: O warsztatach literackich dowiedziałam się w 2008 roku, kiedy moja mama przyniosła do domu gazetę Echo Dnia i przeczytała, że jest taka inicjatywa młodzieżowa. Bardzo mi się to spodobało. Kiedy przyszłam na pierwsze spotkanie, pan Adrian Szary zachwycił mnie warsztatem literackim i postanowiłam zostać. Tak zostałam na 10 lat.
PM: Lublin, Łódź, Warszawa, Kraków czy Radom – W którym mieście twórcom poezji najłatwiej się rozwijać?
MBC: W Krakowie, całkiem nieoczekiwanie chyba nic nie stworzyłam… i choć urodziłam się i mieszkam w Warszawie, to jednak Radom, w którym jakiś czas mieszkałam, w jakiś sposób mnie ukształtował poetycko. To miejsce, w którym nie żyje się tak szybko jak w Warszawie, ale nie tak powoli jak w Lublinie i nie jak w Łodzi, której potrzeba wielu zmian choć tak wiele już zostało zrobione. Nie chcę mówić o wspomnieniach, bo każdego dnia je tworzymy i być może właśnie ten wywiad będzie jednym z moich najlepszych. Ale zdecydowanie muszę podkreślić, że z p. Adrianem i jego zamiłowaniem i pasją, pomysłem na te warsztaty każde miejsce, w którym by je stworzył byłoby poetyckim sukcesem.
PM: Na warsztaty dojeżdżasz systematycznie czy wiersze wysyłasz zdalnie?
MBC: Było mi bardzo ciężko, bo w 2008 roku również zdawałam maturę. Wyjechałam na studia. Częściowo wracałam. Starałam się systematycznie co miesiąc w tych warsztatach uczestniczyć. Po trzech-czterech latach mój kontakt z warsztatami troszkę zmalał. Były to już bardziej takie „warsztaty na odległość”. Wysyłałam swoje wiersze do pana Adriana, a on mi pomagał szlifować mój warsztat. Ale z sentymentem, kiedy tylko mogę, wracam. Tak jak podczas niedawno obchodzonej uroczystości z okazji 10-ciolecia warsztatów i cieszę się, że mogę w tych warsztatach uczestniczyć, być ich częścią. Tworzyć poezję współcześnie to naprawdę wyjątkowa sprawa.
PM: Jak zmieniała się formuła zajęć podczas tych 10-ciu lat?
MBC: Na początku było około 15 osób. Ta tendencja się utrzymywała, natomiast skład osobowy się zmieniał. Ktoś wyjeżdżał na studia, potem pracował w innym mieście. Pojawiały się nowe osoby. Część osób zrezygnowała, a potem powróciła. Także myślę, że około 15-20 osób to był taki skład stały. Osoby jednak systematycznie się wymieniały.
PM: Wiersze warsztatowiczów tłumaczone są na różne języki. Czy Twoim zdaniem prezentowanie ich za granicą ma sens?
MBC: Jeśli dobrze pamiętam to moje wiersze były tłumaczone na język niemiecki, chociaż nigdy ich w tej postaci nie widziałam. Było to kilka lat temu. I szczerze, z całym szacunkiem do tłumaczeń, myślę że niezależnie od języka – jednak wersja oryginalna ma duszę, której nie da się w pełni odwzorować tworząc tłumaczenie. Prezentowanie dorobku kultury i nauki polskiej za granicą ma sens! Jesteśmy krajem, który ma się czym poszczycić.
PM: Warto polecić innym warsztaty u Adriana Szarego?
MBC: Polecam warsztaty przede wszystkim z tego względu, że można poznać wyjątkowych ludzi, którzy potrafią nas zainspirować i dzięki którym nie stoimy w miejscu, odkrywając w ten sposób różnorodność literatury. Jesteśmy w stanie odkryć samych siebie, nasze dobre i te trochę gorsze strony, żeby nad nimi systematycznie pracować. Jest to też lekcja pokory gdy przychodzi czas na krytykę literacką. Jednak warto. Warsztaty to też taka pokoleniowa wymiana doświadczeń, to coś dla każdego – od najmłodszych po starszych. Serdecznie polecam wszystkim czytelnikom, bowiem na pewno nie będzie to zmarnowany czas.
PM: Jakie masz plany na przyszłość?
MBC: Każdego roku, 31 grudnia tworzę listę zadań do wykonania na kolejny rok. Jest ona owiana zawsze wielką tajemnicą, ma ok 10-15 punktów związanych z życiem zawodowym i osobistym. To moje prywatne wyzwania. Stale ją sprawdzam, realizuje postanowienia. Jest też we mnie sporo spontaniczności, zwłaszcza w życiu osobistym. Mój mąż często powtarza, że moje pomysły są nierealne, bo chcę zrobić coś „teraz” i „już”. Za kilka minut nierealne staje się prawdziwe. I mój mąż się do tego również przyczynia. W pracy staram się „przebijać głową mur” i walczyć do końca, nawet w potencjalnie przegranych kwestiach, bo wiele z nich okazało się ostatecznie sukcesem.
Z Moniką Bieniek-Ciarcińską Rozmawiała Paulina Matysiak
Źródło: Strefa Wolnej Prasy: http://strefawolnejprasy.pl/poezja-w-ministerstwie-sprawiedliwosci-monika-bieniek-ciarcinska/